Co to był za mecz w wykonaniu Ivana Almeidy. Kibice w Hali Mistrzów mieli wyśmienite sobotnie południe. Włocławianie rozpoczęli ten mecz niesamowicie. Już po pierwszych minutach wybili z głów Czarnych myśli o zwycięstwie. Anwil zaczął od runu 14-0, a Almeida fruwał nad koszami. Do tego podopieczni Milicicia postawili twardą obronę, wychodzili wysoko i agresywnie na piłkę. Czarni nie mieli na to odpowiedzi, nie mogli wbić się w zamurowaną strefę „w pomalowanym”, a rzuty pod presją czasu i obrońców były dalekie od ideału. Anwil miażdżył po obu stronach boiska. Po 10 minutach, szalona ofensywa Rottweilerów rzuciła już 29 punktów… przy 12 punktach gości. Aiken robił co mógł i próbował swoimi indywidualnymi akcjami ratować honor słupszczan, ale to wciąż było za mało. W Hali Mistrzów mocnych na gospodarzy nie było.
Poza koncertowym występem Almeidy, cały zespół zagrał doskonałe zawody. Od samego początku punktował Paweł Leończyk (20 pkt., 7 zb.), do tego podłączył się Jarek Zyskowski (15 pkt.), w drugiej kwarcie bardzo dobrze zaprezentował się Jaylin Airington (W KOŃCU!) – w całym meczu rzucił 12 punktów, no i świetny Josip Sobin. Walczył o każdą piłkę, pokazywał dobre indywidualne akcje i zasłużył na duże pochwały. Po 20 minutach gry, na tablicy wyników mieliśmy już miażdżącą przewagę 58:32. Obronę Czarnych w tej połowie…i w zasadzie w całym spotkaniu podsumował Ivan Almeida, który wykpił słupskich defensorów. Stanął na obwodzie, wziął piłkę pod pachę, złapał się pod bok i czekał na cokolwiek, nie doczekał się obrońcy…

fot. Piotr Kieplin/ Anwil Włocławek
Po przerwie Anwil nie zwalniał tempa, a Czarni nie próbowali swojego przyspieszyć. Jedynym zawodnikiem, który podjął walkę był chyba CJ Aiken (23 pkt., 11 zb.), do tego próbował podłączyć się Dominic Artis, któremu wpadły trzy „trójki”, a do tego trafił 7/8 z linii rzutów wolnych, ale dołożył jeszcze niechlubne 0/8 „za dwa”. Obrona słupszczan w zasadzie nie istniała, w walce pod tablicami przegrali z kretesem – 47 do 33 w zbiórkach. Włocławianie bezlitośnie to wykorzystywali. Wjeżdżali pod kosz jak do siebie, a jak nie wjeżdżali, to karcili Czarnych zza łuku. W pierwszej połowie była sytuacja, kiedy Anwil trzy razy zbierał piłki w ataku i ponawiał akcję, to mówi już samo za siebie.
Obrona Czarnych dziś wygląda tak. #plkpl pic.twitter.com/f00zxIKQrm
— Agnieszka Łapacz (@ALapacz) October 28, 2017
Cała drużyna Milicia imponowała. Byli zmotywowani, skoncentrowani i w mistrzowskiej formie. Tydzień wcześniej w Zgorzelcu co prawda też odjechali Turom, a później nie dowieźli zwycięstwa, ale tym razem podopieczni Milicicia wyciągnęli wnioski i nawet na moment nie stracili skupienia. Zagrali doskonały, równy mecz. A wyczyny Almeidy to już kosmos. Faktem jest, że obrońcy gości nie utrudniali mu zbytnio zadania, ale mimo wszystko – 32 punkty (na skuteczności 75%!), a do tego 9 zbiórek i jakieś 9 z 10 akcji w top 10 kolejki należące do niego. 114:80… taki Włocławek i takiego Kabowerdeńczyka chcemy oglądać. BRAWO ANWIL!
AŁ
1